Mój Tata wkładał mnie do przerębla jak miałam 6 lat. Tak się zaczęła moja osobista przygoda z zimną wodą. Myśl o tym, że wychodząc z gorącej sauny, pobiegnę małymi stópkami po śniegu na zamarzniętym jeziorze odpalała we mnie dziecięcą radość i szczęście. Byłam tak bardzo ciekawa i otwarta na nowe doznania, bez strachu, bez uprzedzeń bez zbędnego kombinowania. Zderzenie z wodą po tym jak dotykałam lodu i śniegu było przyjemne. Wizja zanurzenia napawała pewnymi obawami jednak gdy wpadałam do wody, głowa nie mogła uwierzyć jak odczuwalne ciepło ogarnia całe ciałko. Juhuuu. Tak to pamiętam.
Zimna wody w medycynie naturalnej jest jednym z najlepszych lekarstw stosowanych przez magów starego i współczesnego świata. Doświadczenie i praktykowanie tej metody pokazało mi jej skuteczność. Kilka lat temu, we wspólnej podróży z Londynu z Piotrem Pałaginem, gdy lecieliśmy jednym samolotem do Polski, Piotr opowiadał mi o swoich początkach pracy zawodowej – pediatry w Rosji. Jego intuicja podpowiadała by odrzucić antybiotyki i szczepionki, nie miał o nich pozytywnego zdania. Wkładał małe dzieci do zimnej wody. Będąc na wizycie lekarskiej w domu chorego dziecka, prosił by do wanny nalać zimną wodę, w niej zanurzał dziecko i zalecał by powtarzać to każdego dnia. To je ratowało przed infekcjami, a co najważniejsze powodowało rosnącą odporność i eliminowanie zachorowań w kolejnych latach.
Bazując na powyższym, czym zanurzenie w zimnym morzu jest dla mnie dziś?
RESETEM. Moją medycyną 😉
Wyczyszczeniem matrycy, która oplata moje ciało, moją głowę, moje emocje, moją duszę. Po zanurzeniu w lodowatej wodzie, czuję uwolnienie przepływu na wszystkich warstwach świadomości, czucia i bycia. Ciało, które ma styczność z dużą różnicą temperatur, jest poddawane lekkiemu wstrząsowi, niespodziewanemu wzruszeniu energetycznemu. Jakże w tym momencie to słowo nabiera podwójnego znaczenia. Mocne wzruszenie powoduje łzy, czujemy je jako łzy radości lub łzy smutku. Często głowa podpowiada co się uwalnia, a ciało i serce chce by pozwolić mu być wreszcie przewodnikiem energii, która nas otacza, która pochodzi z natury.
Wchodzenie do zimnej wody o wschodzie słońca ma zwielokrotniony efekt uwalniający przepływ. Przebudzeni o brzasku, nawet jeszcze nie o świcie podążamy na spotkanie słońca. Często tego doświadczam. O tak wcześniej porze jestem nieprzytomna. Mój mózg wówczas nie pracuje i dobrze, bo w takich dość ekstremalnych sytuacjach mógłby tylko przeszkadzać.
Na plaży Morza Aniołów praktykujemy reset, zanurzając całe ciało wraz z głową. Bardzo spokojnie wchodzimy do wody, podążając w kierunku wschodzącego słońca krok po kroku. W Sopocie, spory kawałek od brzegu woda jest płytka, powoli podnosi się jej poziom, który czujemy i widzimy na coraz głębiej zanurzającym się ciele. Otula stopy, dalej kolana, uda, idziemy długo, długo, … jest co raz zimniej. Gdy nogi przyzwyczajają się do zimna dochodzimy do kolejnych kawałków naszego ciała, które reagują we wzmożony sposób. W czasie zanurzania głęboko i miarowo oddychamy, to pozwala nam mieć kontakt ze sobą, czujemy swoje ciało, serce, czasem strach czasem radość z nowego. Po zanurzeniu brzucha, piersi, ramion … zatrzymuje nas głowa, ona zwykle najwięcej mąci, wynajdując mnóstwo wymówek by nie wejść dalej.
Zanurzamy głowę pod wodę dosłownie na kilka sekund. Wynurzamy się. Nabieramy mocnego, głębokiego oddechu, jak dziecko które rodzi się i wie że żyje gdy ten pierwszy oddech w nim się rozgości. Po kilku oddechach kolejny raz zanurzamy głowę, z dokładnie tą sama sekwencją ruchów, i jeszcze kolejny raz. Przy trzecim zanurzeniu zdarza się, że nasza głowa przez chwilę reaguje ściskiem, oporem, niechęcią. Aż … pozwala wreszcie na to co ma się dziać, nie kontroluje już tego co w niej.
Towarzyszyłam różnym osobom w trzykrotnym zanurzeniu głowy pod wodę. Rytuał uwolnienia myśli i zmiany matrycy świadomości, powodował przeróżne reakcje, doznania i przeżycia. Część osób wzrusza się roniąc łzy, a czasem wręcz szlochając czy krzycząc z radości, wzruszają energię w sobie. Jedno jest pewne nic już nie pozostaje takie samo.
Często mówimy o odblokowywaniu się, zostawianiu tego czego nie chcemy. Wyobrażamy sobie, że wyrzucamy z siebie coś co nam już nie służy, pozbywamy się zanieczyszczeń które zabierają przestrzeń i miejsce. Po głębszym przemyśleniu dochodzę do wniosku, że uwalnianie przepływu to otwieranie się na nową energię, która przepływając przez nas napełnia nas tym co jest odżywcze, świeże, dobre, wyjątkowe. Woda jest niesamowitym przekaźnikiem przepływu energii z natury, sama w sobie przecież jest naturą, zwiększa skuteczność przepływu w nas.
Wysoce odczuwalne połączenie z uwolnioną energią w wodzie uzyskujemy kładąc się na wodzie, praktykujemy je w dosłownym znaczeniu tego słowa. Rozluźnione ciało wraz z głową, zanurzone w wodzie, lekko unosi się. Ponad powierzchnię wody wystaje jedynie twarz. To ułożenie pozwala na swobodne oddychanie, skupienie na tym by ciało unosiło się na falującej, spokojnej wodzie. Część osób z łatwością doświadcza tego robiąc to samemu, część korzysta ze wsparcia innych osób. Każda forma jest dobra, najważniejsze by służyła rozluźnieniu i przyjemności.
Grupowe wejście do wody zawsze daje zarówno mocne osobiste jak i wspólne doznania. Łączymy się poprzez wodę i poprzez przeżywanie mocnych elementów transformujących. 1 czerwca 2020 roku o wschodzie słońca weszliśmy do wody w grupie ponad 130 osób, doświadczając olbrzymiej radości. Obudzonej radości dziecka, które emanowało śmiechem, krzykiem, wręcz rozbrykaniem. Pomimo, że zaplanowaliśmy majestatyczne wejście w skupieniu to i tak energia poprowadziła nas do tego by wolność nowo narodzonego dziecka pozwoliła na wypełnienie nas wszystkich słońcem, ciepłem i wspólnym przeżywaniem radości życia.
Kiedy najbardziej potrzebujemy resetu?
W przeszłości wykorzystywałam zanurzenie w zimnej wodzie w momentach stresu, w momentach blokad, które sama na siebie zakładałam lub gdy pozwalałam by zakładali mi je inni. Reset uwalniał mój oddech, moje swobodne myślenie , rozplątywał zagadki i zdarzenia które same w sobie były poplątane. W uwolnieniu chodzi o to by skupić się na tym by popłynęło a nie na tym by przyglądać się poplątaniu.
Zdarza się, że zaplączemy się w niefortunnym biegu zdarzeń, uwikłamy w relacje bez wyjścia. Patrzymy wówczas na problem, na trudne zdarzenie, rozniecamy w sobie ogień nienawiści i destrukcji, czy nawet poczucia winy. W różny sposób chcemy się tego pozbyć, spalić, wyrzucić. I to jest dobry moment by przestać się tym zajmować, to dobry moment by zrobić reset, jak reset komputera, który często po wyłączeniu i włączeniu znów działa. Gdy nie znamy się na własnym komputerze to nie dotykamy, nie grzebiemy w instalacjach startowych a już na pewno nie zmieniamy haseł! I podobnie z nami, nie wchodź, nie ruszaj, nie naprawiaj siebie w środku sam sobie, zrób to co możesz najlepszego dla swojej duszy, myśli, ciała i serca, pozwól sobie na przepływ energii. Komputery resetujemy gdy zaplączemy się w moc zdarzeń informatycznych, które nie dają się rozwiązać ani zamykać jeden pro drugim. Przy mega mocnych błędach, które wywalają system nawet po restarcie, decydujemy się na sformatowanie dysku i wgraniu nowego systemu.
Posługując się tą metaforą komputera w odniesieniu do nas ludzi, przychodzi taki moment gdy decydujemy się na reset w większej grupie osób. Już z doświadczenia wiem, że przy kilkunastu osobach na plaży Morza Aniołów, dzieją się niezliczone historie i olbrzymie radości. Im większa liczba osób tym jeszcze większy efekt. Gdy jest nas setka i wchodzimy do wody z jedną intencją wytwarza się odczuwalne pole energetyczne, które służy dobru wszystkich którzy mają chęć w tym uczestniczyć. Zdarzają się momenty wyjątkowych pików energetycznych zasilanych z zewnątrz. Najbliższy przypada na 8 sierpnia, kiedy energia jest w maksymalnym momencie otwarcia. Słońce w znaku lwa synchronizuje się z gwiazdą Syriusz, wzmacnia nasze otwarcie na to co nowe i dobre, aktywuje nas do lepszego słuchania, rozumienia i odbierania tego co dobre. To czas wielopoziomowego resetowania i wzmacniania siły wolności.
W wodzie całą magiczną grupą stajemy się jednością, woda pamięta nasze emocje, wyraźnie czuć te dobre, radosne, wzmocnione endorfinami. Korzystamy też z trudnych doświadczeń, które w wodzie transformują się dla naszego dobra, które budują naszą odporność na napływ różnych sytuacji świata zewnętrznego. Razem wchodzimy do wody, razem uwalniamy przepływ, zasilamy się energetycznie. Po wyjściu z wody jesteśmy innymi ludźmi, wolnymi ludźmi, gotowymi zmieniać świat i siać dobro, gotowymi również na to by realizować swoje osobiste cele. Po wyjściu z wody, każdy sam decyduje o tym co zrobi ze swoim dniem, rokiem, życiem. Życzę Wam byście to dobrze wykorzystali!
Julia Łaszkiewicz
Mój pierwszy reset miał miejsce w tej Magicznej Grupie, a potem Morze Aniołów przyjęło mnie do Siebie z otwartymi skrzydłami. Dziś mocno czuję jak moje skrzydła unoszą mnie w nieznane, a ja z otwartością, zaufaniem i pieśnią w Sercu, staję się Oceanem Spokoju❤️